Salezjański Zespół Szkół Publicznych im. św. Dominika Savio w Zabrzu

"Świetna szkoła, zajęcia pozalekcyjne odpowiednie dla dzieci i młodzieży. Sama do niej uczęszczałam i bardzo dobrze wspominam te czasy."

"Przyjemnie, fajne rozszerzenia, mili nauczyciele i nie duże wymagania, aby dostać się do liceum (50 na 200 punktów to minimalnie a ja z troche powyżej średniej wynikami egzaminu miałem 156 punktów)"

"PRZESTRZEGAM WSZYSTKICH PRZED TA SZKOŁA DZIECKO W INNYCH SZKOLACH PRZYJETE DO LICEUM W TEJ SZKOLE KWALIFIKOWANE JEST OD RAZU DO SZKOŁY BRANŻOWEJ DO KTÓREJ NIC NIE MAM.NIGDY JESZCZE NIE WIDZIAŁAM TAKIEGO SKREŚLANIA LUDZI PRZEZ PANIA PSEUDO DYREKTOR.W TAKI SPOSÓB PRACUJĄC Z LUDZMI OD RAZU DYSCYPLINARKA SZKODA Czasu paliwa i rozwowy z tak impertynecka osoba Nie polecam."

"Placówka dobra do rozszerzania polskiego i biologii. Nauczyciele na ogół bardzo przyjaźni, czego niestety nie można powiedzieć o pani wicedyrektor :(( Mimo wszystko będę dobrze wspominał tę szkołę. PS p. Alicja P. z języka polskiego to najlepsza nauczycielka w tej szkole ♥️♥️♥️"

"Opinię muszę zacząć od tego, że szkoła usuwa komentarze i niepochlebne opinie ze swojej strony na Facebooku, pozostawiając tylko fałszywą laurkę, sprawiającą mylne wrażenie raju na ziemi. Zachowują się dokładnie tak, jak za czasów, kiedy tam chodziłam. Cenzura absolwentów, którzy przeszli przez tą szkołę jest niepoważna. Poniżej zamieszczam moją opinię, która została tam skasowana oraz screen mojego posta, który został usunięty. Moja recenzja: Jestem absolwentką, absolutnie nie polecam tej szkoły. Może do dzisiaj się coś w niej zmieniło, ale za mojej kadencji było to czyste pranie mózgu. Prawdę mówiąc straciłam totalnie wiarę w Boga i kościół. Atmosfera ciągłego zastraszenia i nakłanianie do donoszenia na swoich znajomych za rzeczy, które robią także poza szkołą (co nie powinno nikogo obchodzić), wiecznie krążący po korytarzach księża na czele z dyrektorem Wnukiem, robiący problemy za najdrobniejsze rzeczy i najgorsze z najgorszych: zamiatanie problemów pod dywan. Jeśli był jakiś kłopot z uczniem, to go po prostu usuwano ze szkoły, zamiast się nim zająć, w myśl nauk Jana Bosko, bo obniżał ranking szkoły. Usuwano też za złe oceny, nikt nie przejmował się tym, czy uczeń nie ma problemów w domu, czy wszystko z nim w porządku, że nagle opuścił się w nauce, czy nie ma problemów z nauczaniem, nie oferowano pomocy psychologa, żadnych nowoczesnych metod dotarcia do takiej osoby, po prostu Wnuk brał taką do gabinetu i groził wyrzuceniem, a jeśli się nie poprawiło (ciekawe jak uczeń z problemami, któremu nagle zaczyna grozić do tego jeszcze dyrektor szkoły ma zacząć się po tym lepiej uczyć), to był wyrzucany. Może do dziś się coś zmieniło, ale za mojej kadencji to było bardzo nieprzyjemne miejsce, podwórko księdza wnuka do leczenia swoich kompleksów."