Klinika Zdrowego Mercedesa Jana III Sobieskiego 22, 25-124 Kielce, Świętokrzyskie

"Właściciel nie chce wystawiać rachunków oraz przyjmować płatności kartą. Gwarancja do wyjazdu bramę. Montuje tanie zamienniki a mówi ze części oryginalne."

"Profesjonalna obsługa. Właściciel zawsze służy dobrą radą. Dogodna lokalizacja ."

"Wszystkie naprawy zdiagnozowanie na 5 a zarazem usunięte MB S350 śmiga jak szalony faktura też nie wygórowana no i czas..naprawdę polecam"

"Polecam bardzo!!!! W długi czerwcowy weekend postanowiliśmy uprać samochód na myjni, której zdecydowanie NIE POLECAM, zalali nam wszystko co dało i nie dało się zalać- w samochodzie świeciły się prawie wszystki kontrolki -zatrzymaj auto i stop. Odebraliśmy samochód w sobotę po południu, bez szans gdziekolwiek na naprawę. Udało dodzwonić nam się tu popołudniu, właściciel firmy, mimo, że już nie pracowała, podjechał osobiście z kompem, sprawdził co zostało zepsute - spalony kompresor i totalnie zalana magistrala, właściciel zabrał samochód i pomimo swoich prywatnych planów oddał naprawiony w niedzielę popołudniu- musieliśmy wracać do Warszawy po weekendzie. I uwaga naprawa w weekend i to expresowo za BARDZO ROZSĄDNE pieniądze, wielkie dzięki i SZACUN, bardzo dziękuję i SZCZERZE POLECAM!"

"Nie polecam. Radzę unikać. W warsztacie byłem łącznie trzy razy. Za pierwszym razem pojawiłem się z nierówną pracą silnika - sporadycznym wypadaniem zapłonu - dokładnie rok temu. Właściciel zdiagnozował, że to wina źle wyregulowanej instalacji gazowej. Przyjąłem to do wiadomości i przestałem jeździć na LPG. Niestety diagnoza okazała się błędna i po krótkim czasie samochód ma problem z jazdą na benzynie. Ze względu na to, że tym samochodem przejeżdżam do 3 tys. rocznie do warsztatu wróciłem dopiero po roku ze szwankującym silnikiem przy jeździe na benzynie z objawami identycznymi jak na LPG. Druga moja wizyta nic nie wniosła, bo obecni na miejscu pracownicy, chyba praktykanci, nie posiadali elementarnej wiedzy, aby choćby podpiąć komputer! Nie byli w stanie znaleźć gniazda diagnostycznego, a jeden z "mechaników" w tym celu zaczął mi odkręcać puszkę nie mającą nic wspólnego z gniazdem diagnostycznym. Sam ją skręciłem z powrotem z obawy przed uszkodzeniem. Ich szef był na urlopie, więc wróciłem po 2 tygodniach. Trzecia wizyta - szef podpiął Mercedesa do komputera i tym razem stwierdził, że na 100% zatkany katalizator. Zaskoczyło mnie to, że bez sprawdzenia wydaje tak kategoryczną opinię, ale mimo to umówiłem się na następny dzień na naprawę. Mając wcześniej samochody z podobnymi objawami, w których usterkę na jednej głowicy wywoływał rozciągnięty łańcuch rozrządu (lewa głowica - Mercedes) oraz wypalone gniazda zaworowe (Opel Omega) przed zostawieniem samochodu w "warsztacie" chcialem jeszcze porozmawiać na ten temat z jego właścicielem. Niestety ten naskoczył na mnie, że żadnego katalizatora wycinać nie miał zamiaru i źle go zrozumiałem dodając jeszcze, że przed wizytą u niego pewnie się naczytałem i nadzwoniłem, cokolwiek miałoby to znaczyć oraz że on mi nic naprawiać nie będzie i żebym poszedł gdzie indziej, bo on wczoraj stracił na mnie pół godziny, po czym odwrócił się plecami i odszedł zachowując się jak zwykły prostak. Człowiek najwyraźniej nie lubi pytań. Masz płacić i spadać. Jest bardzo uprzejmy dopóki nie pytasz. Jeden mały i to niepełny plus mogę dać za to, że przy pierwszej wizycie dostrzegł, a właściwie wyczuł wyciekające paliwo z uszkodzonego węża idącego ze zbiornika. Niestety po wymianie przewód zaczął przepuszczać na złączu i musiałem sam to poprawiać. Wyciek był tak duży, że robiła się mała kałuża pod samochodem. Myślałem, że to po prostu wypadek przy pracy, ale chyba się myliłem."